wtorek, 14 listopada 2017

"PRZYPADKOWY DETEKTYW" Maciej Ślużyński

Gdy dowiedziałem się, że Maciej Ślużyński napisał książkę, bardzo mnie to zaciekawiło. Znam go jako wydawcę, a taka odmiana budzi zainteresowanie. Okazało się, że to nie fantastyka, lecz kryminał, mimo to wziąłem się za lekturę. O książce na stronie wydawnictwa RW2010 można przeczytać takie wprowadzenie w treść:
W odciętym przez lawinę schronisku dochodzi do zabójstwa. Na pierwszy rzut oka wszyscy są podejrzani, chociaż wychodzi na to, że nikt z obecnych nie mógł zamordować jednego z gości. Ale trup przed gankiem jest i coś z tym trzeba zrobić. Na szczęście na miejscu jest detektyw. Zupełnie przypadkiem i… zupełnie przypadkowy. Wiedzę o tym, co i jak zrobić, czerpie głównie z przeczytanych książek, więc idzie mu tak sobie. Ale jakoś tam idzie… aż do nieoczekiwanego finału. Klasyczna powieść detektywistyczna z oryginalnymi bohaterami i dużą dawką humoru. Gdyby ta historia wydarzyła się naprawdę, to pewnie tak by właśnie się potoczyła. Albo zupełnie inaczej.”
Przyznam, że czytając książkę odniosłem wrażenie, że można by treść w niej zawartą potraktować jako swoisty pamiętnik. Przez to, że książka jest napisana w tak osobisty sposób, z perspektywy głównego bohatera, akcja staje się bardzo wiarygodna. Cały czas miałem wrażenie, że jest to zapis prawdziwej historii znajomego, który wybrał się w góry, przeżył coś i postanowił wszystko to przelać na papier. Realizmu dodaje też fakt, że akcja dzieje się w naszych, polskich górach.
Teraz parę słów o samej przyjemności z czytania. Komuś, kto będzie szukał mistycyzmu, sił nadnaturalnych czy krwi wypływającej z tekstu, książki nie polecam. To sprawnie zmontowany utwór, z wartką akcją okraszoną nutą humoru. Dzięki temu, o czym pisałem już wcześniej, że to swoisty pamiętnik, łatwo zrozumieć postępowanie i uczucia bohatera, rozterki, jakie przeżywa, będąc postawionym w trudnej sytuacji. Zrozumienie całości intrygi, jak przystało na klasyczny kryminał, bo przyznam, że czuć w książce Macieja taki wydźwięk, zaskakuje nas na samym końcu książki. Jest to, czego oczekiwałem, akcja, trup w tle, wiarygodne zachowanie bohaterów, śledztwo i, na końcu, ciekawe rozwiązanie intrygi. Te wszystkie składniki skutkują tym, że powieść tą polecę czytelnikom szukającym dobrej rozrywki. Jestem przekonany, ze się nie zawiodą. Mam wrażenie, że nasz główny bohater nie podda się tak łatwo i w drugim tomie będzie kontynuował zadanie, jakie postawił przed nim los.

niedziela, 15 października 2017

"NIEZAMAWIANY CUD" Łucja Warda

Na początku nadmienię, że nie jest to fantastyka, nie jest to nawet kryminał, choć parę aspektów kryminalnych tam się pojawia. Jest to historia życia dziewczyny z problemami, które spotykają wiele kobiet. Historia, która w jakiś specyficzny sposób pokazuje, że zawsze jest możliwość wystąpienia drugiej szansy. Mimo olbrzymich przeciwności losu i tego, że osobom samotnym wiatr zazwyczaj wieje w oczy.
Rzecz się dzieje w Polsce, może nawet za ścianą. Problemy, które spotykają bohaterkę są wręcz swojskie, a umiejscowienie akcji ma ten plus, że każdy z nas w jakiś sposób otarł się w życiu o podobną sytuację, albo chociaż o niej słyszał. W trakcie czytania przypominały mi się zdarzenia z mojej własnej przeszłości. Decyzje, które musiałem podjąć, rozmowy, które czasami prowadziły donikąd chociaż powinny w konkretnym kierunku. Dzięki temu właśnie realizmowi, książka przypadła mi do gustu. Oczywiście momentami można jej zarzucić przewidywalność akcji, ale jest to chyba związane z tym, że większość ludzi zachowuje się bardzo podobny sposób w konkretnej sytuacji. Książkę mogę polecić osobom, które chciałby poczytać o codziennym życiu, przyjaźni i miłości, ale także o rozterkach i tragedii.

środa, 13 września 2017

"ORZEŁ BIAŁY 2" Marcin Sergiusz Przybyłek

Już pierwsza część Orła Białego była powieścią bardzo kontrowersyjną i to zarówno pod względem pomysłu na fabułę, przygody bohaterów, użyte słownictwo jak i pod względem podtekstów politycznych, zawartych w tekście.
Druga część nie różni się od pierwszej. Tekst oczywiście jest fikcją literacką, choć wiele zachowań bohaterów, jak i zdarzeń, jestem sobie w stanie wyobrazić także w naszej, jakże rozsądnej, rzeczywistości.
Tą książkę trzeba jednak traktować z przymrużeniem oka, jako totalną rozrywkę. Myślę, że nadałaby się do stworzenia scenariusza filmu czy komiksu o superbohaterach.
Co do samej książki, jest dla mnie nierówna. I nie chodzi mi tutaj o jakość tekstu pod względem umiejętności i warsztatu autora, ale właśnie o treść. Marcin opisał tak szalone zachowanie bohaterów, co zresztą jest wymuszone założeniami tego uniwersum, i teoretycznie odpowiada moim wyobrażeniom o „orkowej” apokalipsie, ale…. No właśnie, mam wrażenie, że momentami przeciągnął strunę. Używanie przez bohaterów wulgaryzmów nie zawsze jest konieczne, a czasami psuje odbiór. Niektóre przygody bohaterów i ich zachowanie wydają mi się trochę za bardzo, nawet jak dla mnie, zwariowane. To trochę psuje całokształt i, przynajmniej u mnie, wywoływało coś w rodzaju westchnięcia: eee no, kurczę, naprawdę? Dlatego też (jak już wcześniej pisałem) akcja wydaje mi się bardziej komiksową czy filmową w stylu Hollywoodzkim i superbohaterskim.
Nie zmienia to faktu, że w innym miejscu kniga porywa czytelnika swoją dynamiką i pomysłowością. Są chwile, gdy trudno opanować wesołość, ale i momenty, gdy kręci się łezka w oku. Tak, to Marcin potrafi.
Reasumując, książka bardzo rozrywkowa, z wartką i totalnie zwariowaną akcją. Dająca dużo uśmiechu, ale i, momentami, zadumę. Warto przeczytać i bawić się, korzystając z humoru autora.

Ps. Opiniować tę książkę było mi ciężko z tego prostego powodu, że sam jestem w niej bohaterem. Występującym nawet dwa razy pod różnymi postaciami (w drugim tomie nawet w dwóch na raz 😉 )
Na domiar, hmm wesołego, znam wiele postaci tam występujących, mających swoje pierwowzory w realu a przygody ich alter ego wywołują u mnie napady śmiechu (choć nie tylko).

sobota, 2 września 2017

"SZEPTUCHA", "NOC KUPAŁY", "ŻERCA" Katarzyna Berenika Miszczuk

Muszę przyznać że książki Bereniki szczególnie przypadły mi do gustu ze względu na pomysł. Od początku byłem zauroczony tym alternatywnym dla Polski, pogańskim światem. Podstawa fabuły to stwierdzenie, że Mieszko nie przyjął chrztu i do dzisiaj w Polsce panuje pogaństwo. Panteon bogów ma się w najlepsze. Perun, Weles, Makosz, Swarożyc nadal są czczeni, poświęcone im obrzędy są bardzo ważne dla mieszkańców kraju. Na wsi wiara, obrzędy i funkcje związane z obrządkiem są codziennością i cieszą się wielkim poważaniem.

Właśnie na taką wieś, żyjącą wolniej niż miasto i z zachowaniem większego przywiązania do tradycji, trafia główna bohaterka. Zostaje uczennicą Szeptuchy, wiejskiej mądrej baby. Wbrew pozorom to ważna i szanowana funkcja. Nie można zapomnieć także o Żercy (swoistym przewodniku, kapłanie, mistrzu obrzędów). Trzeba wspomnieć też o reszcie nadnaturalnych postaci jakie Berenika umieściła w książce. Mityczne postacie, Leszy, Południca, Utopiec, Rusałki, Płanetnik czy nawet smok a raczej Żmij.

Jak zwykle w swoich opiniach, chcę się podzielić uczuciami jakie wywołała książka a raczej trzy, bo z rozpędu pochłonąłem “Szeptuchę”, “Noc Kupały” i “Żercę”.
Tak jak na początku napisałem, spodobał mi się pomysł. Użycie wierzeń pogańskich w stworzeniu zasad panujących w państwie oraz w codziennym życiu. Autorce udało się stworzyć i przelać na karty powieści barwną, pogańską Polskę. Czuć ten swoisty nastrój, ducha polskiej wsi, nasiąkniętej zabobonami ale i pięknem, spokojem i kolorytem. To naprawdę dobrze się czyta. Berenika przeplata akcję, związaną z przygodami bohaterki, z retrospekcjami z przeszłości naszego kraju. Nie zapomina o wątku miłosnym (momentami dość zaawansowanym). Uczucia bohaterki do pewnego nieśmiertelnego władcy to ważna część książki. Miłość nie wybiera, a spore perturbacje w jej niełatwym związku i życiu, na przemian wywołują uśmiech lub łzę.
Cała historia zaś jest zapisem wplątania się bohaterki w rozgrywkę między bogami, którzy, jak się okazuje, są jak najbardziej realni. W miarę rozwoju akcji nasza młoda Szeptucha odkrywa w sobie coraz większe umiejętności, a to też nie pozostaje bez echa. A dzięki opisom obrządków poświęconych bogom, zachowania i umiejętności ich sług, część magiczna mocno zyskuje. Bogowie zawsze chcą czegoś w zamian… Książce właściwie bliżej do romansu okraszonego pogańską magią, przygodami miłosnymi i sporą dozą humoru.
Tak in minus muszę przyznać, że tom trzeci, mimo pomysłów zaczynał już powoli mnie nużyć. Reasumując, fajne czytadło przepełnione humorem, romansem i przygodami. Dla kogo? Myślę, że po tym, co napisałem wcześniej, każdy wyciągnie wnioski czy to książka dla niego.

piątek, 25 sierpnia 2017

"RÓŻANIEC" Rafał Kosik

W końcu dostałem do ręki książkę, o której powstawaniu słyszałem już od lat. 

Czytałem małe jej fragmenty na blogu autora. Chcąc nie chcąc zacząłem porównywać to, co mi się wykrystalizowało w głowie, z tym, co autor zawarł w swoim tekście. Nie dość na tym, zacząłem porównywać i szukać analogii z znanymi dziełami innych pisarzy. Też tak macie?
Ten udostępniony na blogu urywek nasunął mi skojarzenia z „Limes inferior” Zajdla. Potem, w trakcie lektury, przyszła mi na myśl „Cała prawda o Planecie KSI”, trochę „Wyjście z cienia”... Hmm, nie wiem, dlaczego w tej chwili ograniczam się go Zajdla (może dlatego, że Polcon za pasem? ;) ). No dobra, może Matrix, House of Cards? Skojarzenia… Prawda jest taka, że Rafał idzie swoją drogą i to sposób, który robi wrażenie.
Nie spojlerując zbyt wiele: akcja dzieje się w Warszawie… lecz nie w tej na Ziemi. Na świecie, w którym żyją bohaterowie, teoretycznie panuje demokracja, choć już po chwili lektury wiadomo, że mocno zabarwiona totalitaryzmem. Wszystko wydaje się w miarę normalne, ale, jak się już pewnie domyślacie, to tylko pierwsze wrażenie. Ile może zdziałać miłość ojca do córki, czy może zachwiać systemem?
Uwaga, słowa: Wielki Brat, ustrój doskonały, pełna kontrola, bunt, ruch oporu, niechęć przed byciem niewolnikiem, poczucie sprawiedliwości… Jakże wiele słów-haseł przychodzi mi do głowy po przeczytaniu Różańca. Ale jeszcze więcej powstaje pytań, na które nie znalazłem odpowiedzi. Może ich nie ma? A może po prostu autor książki bawi się z czytelnikiem?
Ta książka ma wiele warstw. Gdy już wydaje nam się, że zaczynamy rozumieć zasady świata, okazuje się, że jest to pierwszy z poziomów, a pod nim jest następny i następny.
Reasumując, dawno nie czytałem takiego klasycznego SF, zabarwionego socjologią, a jednocześnie tak pod wieloma względami podobnego do naszej codzienności. Książka robi wrażenie i szczerze ją polecam.

wtorek, 15 sierpnia 2017

"FRONT BURZOWY", "PEŁNIA KSIĘŻYCA" Jim Butcher

"Front burzowy" i "Pełnia księżyca" to książki z cyklu "Akta Dresdena", który dorobił się już paru tomów. 
Knigi te mogę polecić, jako czytadła służące do zabicia czasu, np. w pociągu. Napisane z humorem, które łatwo i szybko się czyta. Oczywiście, gdy ktoś lubi coś w rodzaju kryminału połączonego z magią, istotami nadprzyrodzonymi i nutką romansu. Gdyby nie to, że momentami akcja jest tak infantylna a bohater tak nierównomiernie obdarzony to byłoby całkiem przyjemnie.

Reasumując, fajne, nie wymagające od czytelnika zbytniej uwagi a dające sporo fanu. Czy sięgnę po następne tomy? pewnie tak bo nadają się do słuchania(gdy czyta ivona)

czwartek, 10 sierpnia 2017

Szybki konkurs, tylko trochę postapokaliptyczny "CZAROWNICA ZNAD KAŁUŻY"

Na ostatniej Fantasmazurii miałem  przyjemność, spotkać się z Arturem Olchowym, autorem książki "CZAROWNICA ZNAD KAŁUŻY".
Knigę czytałem i stwierdziłem, że jest bardzo smaczna tu link do mojej opinii
http://ebookczytam.blogspot.com/2017/06/czarownica-znad-kauzy-artur-olchowy.html

 Udało mi się też zdobyć Jego autograf .
 Papier z tym podpisem, będzie nagrodą dla kogoś kto odpowie na pytanie:
 "Jakie pruskie plemię zamieszkiwało tereny dzisiejszego Okartowa?" ( autor sam je wymyślił :-D)
Odpowiedzi proszę podajcie pod tym postem.  Pierwsza osoba  który zgadnie otrzyma książkę Artura.


Ps.Mikro regulamin(wszystko jak w konkursach, pytania priv)
Kwestia dostarczenia knigi do zwycięzcy. Super Zwycięzco, jak byś był/a na Polconie :) - wtedy dostarczę Tobie osobiście. Jak nie, to wysyłam na twój koszt pocztą.

piątek, 4 sierpnia 2017

Nagroda Fandomu Polskiego im. Janusza A. Zajdla za rok 2016

Postanowiłem przypomnieć wszem i wobec, że POLCON 2017 zbliża się wielkimi krokami (Konwent odbywa się w dniach 24-27 sierpnia na terenie miasteczka akademickiego UMCS w Lublinie).

Będzie mi bardzo miło spotkać się z Wami przy urnach podczas głosowania, na wielu prelekcjach oraz oczywiście przy "najlepszym stoliku" ;)
Dla tych którzy nie mogą osobiście się pojawić w Lublinie jest możliwość głosowania po zakupie Akredytacji wspierającej  –  opłata uprawniająca do otrzymania materiałów Polconu i do wzięcia udziału w wyborze laureatów Nagrody drogą korespondencyjną.
Jeżeli ktoś nie wie co to, lub nie bierze udziału (jeszcze ;) ) w akcji ZEW ZAJDLA (to jest link na fejsa) a miałby ochotę to ostatnie chwile na zapoznanie się z akcją i uaktualnienie  danych.

Mam za sobą przyjemność przeczytania wszystkich pozycji zarówno w kategorii powieść jak i opowiadanie. Muszę wam powiedzieć, że chyba dla każdego fana(z różnym gustem) znajdzie się coś wartego jego głosu. 
Wszystkie powieści są na bardzo wysokim poziomie i wybór najlepszej był ciężkim wyzwaniem dla mnie.  Każda w swoim rodzaju, te knigi ujmują za umysł jak i za serce. 
To, że tu się znalazły, pisząc "tu", mam na myśli nominacje do nagrody im. J.A. Zajdla już dużo o ich jakości mówi. 
Fakt, ze brakuje mi tu jeszcze paru... które w 2016 zwróciły moją uwagę i zawróciły w głowie, ale nie można mieć wszystkiego.
Nie jest łatwo wybrać tą jedną, jednak "sielankowość" pewnej doliny trochę przeważa, ale miałem na prawdę wielką zagwozdkę.

Ps. poniżej jeszcze słowo o opowiadaniach.


Utwory nominowane do Nagrody im. Janusza A. Zajdla za rok 2016.
Powieści:
• Michał Cholewa „Inwit” (Warbook/Ender)

• Marta Kisiel „Siła niższa” (Uroboros)


• Marta Krajewska „Idź i czekaj mrozów” (Genius Creations)

• Krzysztof Piskorski „Czterdzieści i cztery” (Wydawnictwo Literackie)

• Radek Rak „Puste niebo” (Powergraph)



Opowiadania poznałem (ok, już czytałem jedno czy dwa wcześniej ale powtórzyłem) parę dni temu gdy ukazał się zbiorczy ebook (link poniżej)
Tu też nie było łatwo, choć mam już swoje typy. Mimo wszystko, choć walka była zacięta, Krzyczący z Borutą wygra ;)

Opowiadania:
PS. Z strony aktualności http://zajdel.art.pl/aktualnosci.html  można pobrać poniższe opowiadania!

• Juliusz Braun „Lo faresti per me?” (w: „Smokopolitan” 1’2016 (4)) 
• Michał Cholewa „Bunt maszyn” (w: „Geniusze fantastyki”, Genius Creations) 

• Agnieszka Hałas „Panicz z Ertel-Sega” (w: „Na nocnej zmianie. Pióra Falkonu”, Fabryka Słów) 

• Magdalena Kucenty „Paradoks Bliźniąt” (w: „Smokopolitan” nr 3’2016 (6)) 

• Łukasz Orbitowski, Michał Cetnarowski „Wywiad z Borutą” (Allegro, Powergraph) 

• Anna Szumacher „Na nocnej zmianie” (w: „Na nocnej zmianie. Pióra Falkonu”, Fabryka Słów) 

• Anna Szumacher „To byliśmy my” (w: „Silmaris” 2’2016) 

To do zobaczenia na POLCONIE :) !!!

poniedziałek, 31 lipca 2017

Słuchajcie audiobooków, tylko dzisiaj każdy do kupienia za 16,99 zł.

W sumie moja strona o ebookach  ale tu przy niektórych pozycjach jest mix czyli ebook + audiobook to się liczy ;).
Warto spojrzeć bo ceny dobre, na jazdę w trasę, do samochodu - audiobook pierwsza klasa.
Od siebie polecę tak na szybko Marty Krajewskiej "Idź i czekaj mrozów", Pawła Majki "Wojny przestrzeni" i Marcina Guzka "Komandoria 54"


Wszystkie Czyta Wojtek Masiak i są do dostania dziś za 16,99 zł
Link do sklepu:

https://ebook.madbooks.pl/genius-creations-audiobooki

wtorek, 25 lipca 2017

"KOMANDORIA 54 Szare płaszcze" Marcin A. Guzek















Tworzenie własnego Uniwersum nie jest łatwą rzeczą, świadomość odpowiedzialności, jaką bierze na siebie autor, niektórych na pewno przytłacza. Chodzi mi o wszystkie zasady, które muszą być spójne, czyli prawa fizyki, magii, obowiązujące prawa ludzkie, czyli zasady rządzące światem. Kto stoi na czele –
 Czy jakiś król czy Cesarz, zależność organizacji. Stworzenie i zgranie tego wszystkiego jest sporym zadaniem. Słyszałem bardzo dużo pozytywnych opinii o tej książce, dlatego też trafiła na początek listy.
Akcja jest wartka, zadania bohaterów, oni sami jak i historia całego świata jest przekonywująca. Zasady magiczne, pewne prawidła, do których znane mi książki już mnie przyzwyczaiły, jak najbardziej do przyjęcia. Tak, więc do zarysu tego świata nie można się przyczepić. Jest ok.
Po tym wszystkim chciałbym wam powiedzieć, że ta książka zrobiła na mnie duże wrażenie, ale niestety tak nie było. Czegoś mi zabrakło, nie zaiskrzyło. Brakuje mi jakiejś wspólnej myśli, czegoś, co pociągnęłoby mnie w tej historii. Mimo tego, że wszystkie elementy potrzebne do stworzenia ciekawej książki teoretycznie są. Bohaterowie niekoniecznie odważni, ale przez to dość wiarygodni. Pojawia się Miłość i nienawiść, odpowiedzialność.
 Cała mieszanka, którą nazywamy po prostu życiem.
Widać, że Marcin ma plan na coś większego, udało mu się zawiązać ciekawą i budzącą zainteresowanie intrygę. Pojawia się parę wątków o ciekawym zamyśle.
Wszystko jednak traci przez to, że Autor bezpardonowo szafuje śmiercią i to zarówno wrogów, ale i głównych bohaterów. Drugą rzeczą, która psuje odbiór jest wrażenie połączenia paru wątków tylko postaciami głównych bohaterów(być może wyjaśnienia nastąpią w następnym tomie, ale brak oznaczenia, że to tom 1). Kniga przez to traci spójność.
Żebyście mnie źle nie zrozumieli, to nie byłby dla mnie minus gdyby dokładniej był oznaczony cel, do którego zmierza akcja.
Okazuje się, że ten tom jest tylko wprowadzeniem a na wyjaśnienie trzeba będzie poczekać.
Podsumowując, własne uniwersum, ciekawa historia, wartka akcja. Minus, to pewne niedopracowanie związane z wątkiem przewodnim.

Moja opinia, warto przeczytać. Z zaznaczeniem, że liczę na bardziej dopracowany tom drugi.

niedziela, 25 czerwca 2017

Nidzica, Nidzica i po Nidzicy...

fot. Marcin Tritt

Wróciłem do domu z jednego z najbardziej udanych konwentów, chodzi oczywiście o Międzynarodowy Festiwal Fantastyki Nidzica.
Jestem pełen wrażeń i wiedzy zdobytej na prelekcjach, oraz w trakcie prywatnych i bardzo ciekawych rozmów z uczestnikami festiwalu.





Nidzica(myślę o festiwalu) ma specyficzny klimat, dzięki doświadczonemu organizatorowi jakim jest Wojtek Sedeńko od 24 lat gromadzi gości krajowych i zagranicznych.
Wieczorne ognisko z kiełbaskami( no może nie tylko 😎 ), zaprawione jakimś drobnym procentem i dobrą muzyką, zawsze pozostawia wspomnienia.


Ogromnym plusem jest to, że każdy z gości po prelekcji, jest łatwy do "upolowania" ;) w celu rozmowy czy zdobycia autografu. Autorzy książek nigdy nie mogą czuć się bezpiecznie, zawsze istnieje prawdopodobieństwo napadu przez fana z książkami do podpisu.

Reasumując, to były pełne wrażeń dni i jestem dość zmęczony ale i zadowolony!. Pewien zaś tego, że do następnej "Nidzicy" został tylko rok, a na pewno będę się starał tam być!!!
wuja lit

Ps. zapraszam do relacji foto Nidzica 2017

wtorek, 20 czerwca 2017

Wielka promocja na ebooki Genius Creations

https://ebook.madbooks.pl


Pisząc o ebookach i promując tą formę literatury,  nie sposób nie wspomnieć o obniżce cen w Madbooks.
Jest okazja zakupić książki znanych autorów.
Nie będę wymieniał wszystkich, wspomnę tylko,  że można znaleźć książki Pawła Majki(bo znam jego knigi i cenię :-) ) , Marty Krajewskiej (dobra kniga i nominowana do Zajdla! ), Artura Olchowego (polecam, premiera! ).
Oczywiście wiele, wiele innych.  Warto zajrzeć i wybrać coś dla siebie, tym bardziej że ceny zaczynają się od 6,99zł!
Przeglądać,  wybierać,  klikać, kupować.... na wakacje jak znalazł na czytnik! :-D

Ps. Ostatnio polecono mi kupić "Szare Płaszcze : Komandoria 54" -  Marcina A. Guzeka,... Już mam :-) - 12.99 - dobra cena- podzielę się niedługo z wami swoją opinią.

Lit.

piątek, 16 czerwca 2017

„CZAROWNICA ZNAD KAŁUŻY” Artur Olchowy

Dzięki uprzejmości Wydawnictwa Genius Creations oraz Marcina Dobkowskiego, chcę podzielić się moimi przemyśleniami na temat tej książki.

„ Apokalipsa nie jedno ma imię. Tym razem coś, co czuje się, jako jak najbardziej polskie, coś, co zdarzyło lub może się zdarzyć, po godzinie „W”. Po wielu różnych książkach, gdzie mamy tylko wojnę, rożne dogorywające społeczności. Mutacje i jakby nie patrzeć dość fantastyczne podejścia do świata po zagładzie. Powstała książka, która podczas czytania, daje wrażenie dużego realizmu i zakotwiczenia w rzeczywistości. Historia, która może się zdarzyć i jest wielce prawdopodobna. Napawająca, zresztą, pewnym optymizmem, co do losów ludzkości po wojnie. Coś, czego ostatnio mi brakowało w rodzących się jak grzyby po deszczu uniwersach postapo.

Przychodzi mi na myśl zbliżona, choć tylko tym specyficznym realizmem oraz klimatem pozycja pod tytułem: „Sotnie łysego Iwanki”, którą osobiście bardzo polecam.
„Czarownica znad kałuży” to książka, w której autor porusza wiele istotnych tematów związanych z przetrwaniem ludzi i sposobami ich zachowania w świecie, który podnosi się po wojnie. Ta lektura zrobiła na mnie wrażenie. Brak w niej (no może nie do końca)pewnych aspektów używanych zazwyczaj przez większość pisarzy związanych z nurtem postapo. Nie ma morza krwi, wybuchów, strzelaniny. Autor udowadnia, że można zapewnić wartką i wciągającą akcję opisując życie, jakie toczy się w ekstremalnych dla ludzkości warunkach. Twórca sugeruje, jak potężną i bezlitosną bronią może stać się wiedza wykorzystana nie tylko polityce, ale i w codzienności. Przyznaję, że to do mnie trafia. Znając historią naszej cywilizacji, można domniemać jej przyszłe losy i typy zachowań. To może taki stereotyp naszej rasy. Ktoś z wiedzą i zdolnościami wykraczającymi poza standard, byłby określony: mądrym, wiedzącym, szamanem, itp.
W tej historii przyglądamy się losom kobiety mającej jeszcze przedwojenną wiedzę, która potrafi ją umiejętnie wykorzystać do określonych celów. Czarownicy. Po wielu latach upadku i degeneracji, ktoś mający mądrość uniwersytecką, jest ewenementem. Poczynania kobiety, która tak po prostu, bierze się za bary z losem oraz przeznaczeniem. Z czymś chyba każdemu bardzo dobrze znanym - z codziennym życiem… głupotą, zawiścią, pragnieniem władzy. Czarownicy biorącej odpowiedzialność za los swój, ale i co ważne, całej wioski. Kobiety, która od wielu lat leczy nieszczęśników przynosząc im ulgę w cierpieniu. Staje w obronie świata, ułomnego i pełnego wad, ale mającego szansę na rozwój.
Realizm książki i rzeczywistości, w którym dzieje się akcja, dzięki pietyzmowi, jaki Artur Olchowy włożył w odwzorowanie postępowania ludzkiego i mechanizmów, jakie rządzą naszą cywilizacją od zarania dziejów. Czytając miałem odczucie, że jest to jedna z możliwych rzeczywistości, która może nas spotkać po następnej, a jakże możliwej wojnie.
Książkę polecam zarówno tym, których już nudzi wielokrotnie powielany schemat świata po apokalipsie, jak i czytelnikom lubującym się w trudniejszej literaturze.

wtorek, 13 czerwca 2017

QUEST - Przygody detektywa przyszłości, Owena Yeatesa!.

Dzięki uprzejmości Oficyny wydawniczej RW2010 i Macieja Ślużyńskiego, chciałem was zaprosić do śledzenia questu związanego z przeczytaniem najdłuższego cyklu powieściowego w polskiej literaturze science fiction. Obecnie liczącego dziewięć tomów.  Mówię oczywiście o Przygodach detektywa przyszłości, Owena Yeatesa!, za których powstanie odpowiedzialny jest oczywiście Eugeniusz Dębski.
Zaczęło się od tego, że miałem ochotę przeczytać ostatnią książkę Gienia, a wydana została ona niedawno przez RW210. Chodzi oczywiście o Ostatnią Przygodę.
Skąd pomysł na taki Quest? Być może trochę pozazdrościłem Bartkowi Biedrzyckiemu i jego questowaniu? :-D
Bartek podjął się przeczytania książek Bohdana Peteckiego (to polecam szczególnie, nie zapomnijcie polubić strony autora, którą mam przyjemność się opiekować J )  oraz serii „Świat Czarownic” Andre Norton.
Wrzucę wam linki pod spodem do FB Bohdana i strony Bartka, bo warto posłuchać podcastów związanych z tymi książkami. Czy już mówiłem, że uwielbiam książki Peteckiego :P , cała moja młodość gdzieś tam w gwiazdach między innymi jest ich zasługą….

Wracając zaś do książek Gienia mam zadanie trochę ułatwione, ponieważ już kiedyś czytałem niektóre z  cyklu, choć minęło bardzo dużo czasu od wydania pierwszej książki, nawet tytuł parę razy się zmieniał ;) .
Jestem bardzo ciekaw jak knigi Eugeniusza przetrzymały próbę czasu i postaram się z wami podzielić, po przeczytaniu każdej z nich, moim wrażeniem.

Linki do podcastów Bartka:



poniedziałek, 5 czerwca 2017

"AMNEZJAK" Jakub Nowak

Dawno nie pisałem takiej polecanki w samych superlatywach, choć jest jeden minus. To, że są to opowiadania. Paru moich znajomych wie - nie lubię opowiadań, bo po prostu za szybko się kończą. Mam nadzieję, że wiecie, o co chodzi: zaczynacie czytać, wkręcacie się w akcję, podoba wam się styl i prowadzenie pióra, bohaterowie... A tu nagle ciach! Koniec. Świadomość tego, że już nigdy więcej na ten temat nic nie będzie, psuje zadowolenie z przeczytania. Oczywiście są tutaj dwie szkoły, jedna mówi, że trudniej jest zawrzeć w krótkim opowiadaniu bardzo głęboki sens. Druga z kolei, że o wiele trudniej przez całą grubą książkę utrzymywać czytelnika w napięciu. Podejrzewam, że prawda jak zwykle leży gdzieś pośrodku.
            No dobra, bo piszę o wszystkim, ale nie o książce Kuby, która zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie. Mimo że są to właśnie opowiadania. Kiedy czytałem tę książkę, przypomniał mi się Dukaj, który tworzy genialne światy, ale odnoszę wrażenie, że umieszcza tam bohaterów tylko po to, by ukazać mechanikę i zależności, jakie w tych światach panują. Bohaterowie u Jacka są tylko ważnym dodatkiem do wielkiej całości.
            U Jakuba, w genialnym, abstrakcyjnym świecie żyją prawdziwi ludzie, którzy kochają i cierpią, a sposób, w jaki o tym się dowiadujemy jest naprawdę przemyślany i realistyczny.
 Patrzę jeszcze na daty powstania niektórych utworów i chylę czoła. W tych opowiadaniach słychać echa myśli, rozpoznaję jakieś kawałki światów, które znam z innych książek, opowiadań, ale to wszystko jest genialnie połączone, robi wrażenie. Autor potrafi nadusić na te guziki, które gdzieś tam we mnie odpowiadają za uczucia. Których Dukajowi nigdy nie chciało się nawet poszukać. Kuba pokazuje człowieka w dziwnym abstrakcyjnym świecie, a jest to człowiek, który jest „żywy” i ma uczucia.
            Każde z opowiadań jest inne, ale potrafi wstrząsnąć czymś tam w środku. Wywołuje skojarzenia z znanymi sytuacjami czy utworami. To z kolei wraca podwójnie dziwnym uczuciem, jakbym sam przeżył niektóre sytuacje, robi to bardzo duże wrażenie.
 Od czasu, gdy przeczytałem „Olga i osty” Agnieszki Hałas, nie spotkałem tak realnego i jednocześnie abstrakcyjnego tworzenia dziwnych światów, które by zrobiły na mnie tak wielkie wrażenie.

sobota, 3 czerwca 2017

Szybka promocja na ebooki. W promocji nowości, można już kupić "Czarownicę znad Kałuży".

Genius Creations robi promocję na ebooki! - musiałem to zaakcentować - w końcu EBOOKI :D

Można już kupić "Czarownicę znad kałuży", przyznam, że kibicuję tej książce, premiera będzie na Fantasmazurii. Autorowi nie brakuje umiejętności pisarskich.

















W dobrej cenie także "Idź i czekaj mrozów", to książka nominowana do nagrody im. Zajdla. Miałem przyjemność ją czytać tuż po premierze, od tego czasu niecierpliwie czekam na dalszy ciąg. 



wtorek, 30 maja 2017

"MŁODY" Magdalena Kozak

Nowa pozycja książkowa od Magdy Kozak: “Młody” to czwarty tom cyklu “Nocarz”, który śledzę praktycznie od samego początku, czyli od 2006 roku.

Książka właśnie pojawiła się w sprzedaży. Od razu na samym początku wszystkim tym, którzy chcieliby ją zakupić, powiem: najpierw przeczytajcie poprzednie tomy. Od wydania poprzedniej knigi pod tytułem “Nikt”, minęło już prawie dziesięć lat. Musiałem się zatrzymać, pomyśleć i wydobyć z mroków pamięci fakty zawarte w treści. Dla kogoś, kto nie zapoznał się z poprzednimi, zrozumienie niuansów i zależności między bohaterami może okazać bardzo trudne, jeśli wręcz całkiem niemożliwe.

Co do samej lektury, poprzedni tom kończył się tym, że Vesper został Lordem. W tym akcja
zaczyna się w chwili, kiedy już, jako przywódca nowego rodu, zostaje wprowadzony do Kapituły, poinformowany o obowiązkach oraz prawach. Oczywiście, jak to w życiu bywa - musi zapłacić frycowe. Stare wygi nie dają sobie pluć kaszę. Tak, jak i w poprzednich książkach Magdy, roi się od intryg, polityki i wzajemnych zależności. Młodemu lordowi wyznającemu, notabene swoje własne, odmienne od innych zasady, nie jest lekko. Musi udowodnić swój potencjał, zarówno przed innymi lordami, jak i przed członkami wszystkich rodów.

Przyznam, że czytało mi się bardzo dobrze. Akcja toczy się wartko. Problemy, z którymi borykają się protagoniści, zagadki oraz zależności między rodami. Trudno tutaj do czegokolwiek się doczepić. Choć jest rzecz, która na początku zwróciła moją uwagę. Chodzi mi o wesołe oklaskiwanie pewnych decyzji, które podjął Vesper. Wydało mi się to takie niezbyt wojskowe ani też wampirze. Mówimy w końcu tutaj cały czas o drapieżnikach, którymi są wszyscy z rodu. Druga sprawa. Trochę brak mi rozbudowania wątków pobocznych. Brakło mi wieści o Watykańskich, ABW oraz paru znanych zawiłości z poprzednich tomów. Trochę też naszego lokalnego klimatu...


Reasumując, kniga będąca czwartym tomem cyklu: „Nocarz” jest dobra. Finta w fincie, zakończenie może zaskoczyć. Po przeczytaniu zostaje pewien niedosyt, chciałoby się więcej. Pojawia się wrażenie, że to nie ostatnie przygody Vespera, o jakich przeczytamy.  Mam cichą
nadzieję, że nie trzeba będzie czekać następnych dziesięciu lat na kontynuację.


poniedziałek, 22 maja 2017

Premiery - polecane knigi - Magdalena Kozak i Artur Olchowy

Premier oficjalnych jeszcze nie było...Więc tylko sygnalizuję, że warto zaczaić się na te książki.
 Magdy Kozak przedstawiać nie trzeba, od lat gromadzę pozycje wychodzące jej z pod pióra. 
Natomiast druga książka, Artura Olchowego, to coś, co zrobiło na mnie wrażenie. 
Polecam obydwie, każdej zresztą poświecę po premierze osobny wpis.   


Wreszcie kontynuacja przygód Vespera, przyznam, że sporo czasu czekałem na tę  książkę :). Bycie Lordem zobowiązuje.Polityka, ehhe ;) tak mi się skojarzyły słowa kardynała Armanda Richelieu "Boże, strzeż mnie od przyjaciół, z wrogami poradzę sobie sam."

Książkę Artura polecam zarówno tym, których już nudzi wielokrotnie powielany schemat świata po apokalipsie, jak i czytelnikom lubującym się  w trudniejszej literaturze. Autor sugeruje jak potężną i bezlitosną bronią może stać się wiedza i doświadczenie, jeżeli wykorzystać je w polityce i codziennym życiu.

"PROBLEM TRZECH CIAŁ" Cixin Liu

          Gdy, namówiony przez znajomych, wziąłem tę książkę do ręki,  stwierdziłem jedno  – ta książka jest inna. Może jest to spowodowane pochodzeniem autora, jego przekonaniami i tym, czym nasiąkł jego umysł, kiedy ten był dzieckiem, a co ma wpływ na jego twórczość?
          Zauważyłem pewną odmienność w sposobie patrzenia na świat i problemy, z jakimi się borykamy. Także to, że autor w pewnym sensie „przemyca” w tekście wydarzenia historyczne tak okrutne, jakie mogą być tylko potyczki pomiędzy, skądinąd, rozsądnymi ludźmi, porwanymi przez zabójczo abstrakcyjną ideę. Idea ta uprawnia do czynów odbiegających od ogólnie przyjętych norm społecznych i pozwala na każdą, nawet najbardziej krwawą rzecz w imię rewolucji.
          Przyznaję, nie znam dobrze historii komunistycznych Chin, ale wydaje mi się, że autorowi udało się oddać atmosferę, która mogła panować w tamtych strasznych czasach.
          Co najciekawsze, nawet nie napomknąłem jeszcze, o czym jest książka. Tak naprawdę samo wprowadzenie w tę, jakże fantastyczną, historię, nawet się nie zaczęło, a już kniga zrobiła na mnie wrażenie.
 Tu pojawia się u mnie pewien dylemat. Sam pomysł, zarówno na kosmitów, jak i ich świat, jest do przyjęcia. Niestety, odnoszę wrażenie, że w pewnej chwili akcja się rozwleka i im więcej wiemy o naszych braciach w rozumie, staje się coraz bardziej niewiarygodna. Odniosłem wrażenie, że autor połączył jakieś, już wcześniej stworzone opowiadanie ze wstępem o "rewolucji kulturalnej".
Parę koncepcji jest świetnych, np. gra wewnątrz gry, i jej reperkusje dla całego świata. Pomysły na wątek kryminalny. Jest też coś, co utkwiło mi mocno w pamięci: stworzenie komputera z ludzi. Takie coś mogłoby mieć miejsce chyba rzeczywiście tylko w Państwie Środka. Książka jest dla mnie nierówna, z jednej strony ciekawie i niemal historycznie ukazany przewrót w Chinach, tak realnie i bez oporów. To fascynujący opis, zwarty i szczegółowy, ale cały czas mam wrażenie, że autor pod płaszczykiem książki SF o spotkaniu cywilizacji międzygwiezdnych ukrywa swoje hipotezy nie tylko o historii Chin, ale i o ludzkiej cywilizacji i tym, co ją spotyka. I że wręcz trochę z tą ilością  historii, na niekorzyść akcji SF, przesadza.
Mimo wszystko jestem ciekawy dalszych tomów tej historii.


środa, 19 kwietnia 2017

"GŁĘBIA. Napór" Marcin Podlewski


Update - wersja video https://youtu.be/u7Io3oph_cE










Dla wyjaśnienia – „Głębia. Napór”, to trzeci tom cyklu.  Poprzednie, czyli „Głębia. Skokowiec” i „Głębia. Powrót”, zajęły już dość poczesne miejsce w gatunku space opery.
 W cyklu mamy połączenie świata przyszłości, typowej space opery, z elementami postapo, ponieważ akcja dzieje się po wojnach, które spustoszyły Galaktykę. Wypalenie, bo tak autor nazwał skutek działania potężnej broni użytej w walkach, obejmuje rozległe części Galaktyki.
Oczywiście, przed wzięciem do ręki tomu trzeciego, polecam wszystkim przeczytanie poprzednich części, ponieważ bez znajomości przygód bohaterów, wątków akcji, intryg i zawiłości polityki, w tym świecie łatwo będzie się zgubić i trudno będzie zrozumieć zawiłości uniwersum.
Taka uwaga, o ile wiem, niedługo będzie dostępny darmowy e-book zawierający przypomnienie rzeczy, które działy się w poprzednich tomach. Jeżeli ktoś czytał je już dosyć dawno, warto się z nim zapoznać, ponieważ świat wykreowany przez Marcina jest olbrzymi, ilość wiedzy przemyconej w książce, mnogość bohaterów, stron konfliktu i zawiłości między nimi mogą sprawić problem, nawet jeśli weźmiemy pod uwagę, że Marcin pisze z lekkością, pewną swadą i ma bardzo dobry warsztat.
Marcin, tak jak i w poprzednich tomach, skacze z narracją od bohatera do bohatera, od punktu do punktu. Choć mam wrażenie, że w „Naporze” jest mniej takich przeskoków i retrospekcji niż w częściach poprzednich.
W tym tomie wiele wątków znanych mi z poprzednich części zostaje wyjaśnionych, choć dochodzą nowe. Fabuła rusza z kopyta i praktycznie cały czas akcja jest bardzo wartka.
Teraz, śledząc losy bohaterów już na stronach trzeciego tomu, zaczynam myśleć, jaką pracę myślową wykonał autor, snując nici wątków fabularnych przez tyle stron, by doprowadzić je do miejsca ich przecięcia. Każda z postaci, które znamy, jest tak różna od innych, ale i wiarygodna w swoim postępowaniu przez wszystkie tomy, ma swoje 5 minut i rolę do zagrania, ważną dla całości opowieści. 
Widać dbałość, z jaką autor cyzelował poszczególne sceny. Ilość danych, przeprowadzony research, skutkuje nabraniem przez „Głębie” faktycznej, naukowej wręcz głębi.
W książce wyczuwam wiele brzmień znanych mi z klasyki gatunku i to jest to, co powoduje, że czytając, w pewnym sensie, czuję się jak w domu. Co wcale oczywiście nie oznacza, że są to rzeczy wtórne. Przynajmniej dla mnie, uniwersum stworzone przez Marcina, jest jednym z najbardziej prawdopodobnych przyszłości, jaką sobie wyobrażam.
Staram się, jak zwykle, zawrzeć w moich notkach jak najwięcej uczuć, które budzi dana kniga. W tym wypadku nie pozostaje mi nic innego jak zagryzanie paznokci w trakcie oczekiwania na czwartą, i ostatnią, cześć:  „Głębia. Bezkres”.
Reasumując, uznaję „Głębię” za jedną z najlepszych space oper na naszym rynku, wartą przeczytania!


wtorek, 18 kwietnia 2017

"GAMEDEC Sprzedawcy lokomotyw" Marcin Sergiusz Przybyłek

Mimo tego, że moja powłoka zbliża się do tych 5 krzyżyków, wewnątrz siedzi dalej chłopiec, któremu podobają się historie związane z grami, z rzeczywistością wirtualną oraz problemami, które mogą spotkać bohatera wirtualnym świecie.
Dla wielu z was to nie novum, ale może jest ktoś ciekawy jak to wygląda lub jak może wyglądać?
W grach światy mogą przybierać dowolne kształty, bohaterowie, w których losy możemy się wcielić, i przygody, zapewniane nam, wykreowane dla nas, nie mają żadnych ograniczeń. Oprócz, oczywiście, wyobraźni projektanta albo, jak w tym wypadku, autora powieści.
Właśnie tym jest seria książek Marcina Przybyłka „Gamedec”. Dzięki niej my, czytelnicy, możemy widzieć jedną z możliwych do zaistnienia przyszłości.
Wcześniejsze przygody gamedeka, czyli game-detektywa, zostały opisane w tomie „ Granica Rzeczywistości”, na który składa się dwanaście opowiadań.
W najnowszej książce Torkil Aymore zostaje postawiony przed wieloma problemami, które są dla niego totalną nowością. W teorii doświadczony gamedec, momentami staje przed ścianą, którą praktycznie musi przebijać własną głową. Musi zmierzyć się z olbrzymią ilością wrogów i... przyjaciół. Czasami, jak to w życiu, trudno ich od siebie odróżnić.
Nie każda z tych przygód jest dla naszego bohatera miła, choć mam wrażenie, że Marcin dobrze wyposażył Torkila i ma on możliwość bardzo szybkiej adaptacji do warunków, co pomaga mu w przezwyciężaniu problemów, jakie zostały przed nim postawione.
Jest inteligentny i błyskotliwy, podoba się kobietom (ma związek z dwoma, a właściwie trzema, w tym jedną na innej planecie). Prawdziwy as z tego Torkila. Tu trochę dziegciu rzucę. Mam czasem wrażenie, że za bardzo, za łatwo i może nawet za szybko wszystko się dzieje. Niby to plus, że akcja gna do przodu niczym superexpres, że Torkil, wmanewrowany w wielowarstwowe intrygi, cudem z nich wychodzi.
Odnoszę też wrażenie, że z dobrego, ale nie wybitnego detektywa, zmienia się w gościa, od którego sprawności zależą losy świata… Taki kondensat akcji i tempa powoduje, że tracimy poczucie bohatera, tej konkretnej osoby, dzięki której kibicujemy jego losom.
 Choć, jeśli przyjąć, że Torkil pozuje na superbohatera, to w sumie czemu nie patrzeć na tę książkę, jak na spisaną akcję filmu?

 Reasumując, dzięki wyobraźni Marcina, tę książkę, pełną dynamicznych zwrotów akcji, po prostu dobrze się czyta. Cały czas coś się w niej dzieje i czytelnik nie ma prawa się nudzić!!!