Nie wiem czy
wiecie, na rynku ukazała się właśnie „Arena dłużników”. Pierwsza część nowego
cyklu o znanym już z poprzednich 3 tomów komorniku Ezekielu. Barwnej postaci
stworzonej przez Michała Gołkowskiego.
Krótko
mówiąc, stwierdziłem, że muszę powtórzyć sobie poprzedni trójksiąg, żeby być
gotowym na nową serię.
„Podobno na początku była ciemność, a Duch
Boży unosił się nad wodami. Tak przynajmniej głosi wersja oficjalna, ale to
gówno prawda: na początku zawsze jest ból, a potem przychodzi jeszcze więcej
bólu.”
Z książki na
książkę pióro Michała jest coraz lżejsze. Bohater przez niego wykreowany, w
jakiś sposób coraz bardziej do mnie trafia. Jest człowiekiem, który został
postawiony przez los, przed niemożliwymi wyborami. Jednak stara się przeżyć, chociaż
to akurat tutaj może się wydać paradoksalne, bo jest nieśmiertelny. Trzeba
przyznać, że wiele rzeczy postawionych w tej książce jest na głowie, ale ta historia
trzyma się jednak kupy.
Czy to przez swoisty wisielczy humor, którego te książki są pełne, może też przez akcję, która cały czas pędzi do przodu, a może przez tak abstrakcyjne pomysły i swadę z jaką autor traktuje biblijne przepowiednie? Dla mnie te czynniki razem powodują, że książki z tego cyklu czyta się jednym ciągiem. Oczywiście, jeżeli ktoś jest gotów przymrużyć oko i ma ochotę spędzić czas w zwariowanym świecie apokalipsy biblijnej.
Takim czytelnikom polecam.