"Przepowiednia to
sprawa proroków, jasnowidzów i futurologów. Nie powieściopisarzy.
Powieściopisarz ma łgać."
Te słowa Ursuli K. Le Guin brzmią mi ostatnio w
uszach.
Po wielu, czasem nawet krytycznych słowach, które
usłyszałem na temat twórczości Stanisława, wielu latach od ostatniego razu, gdy
miałem książkę jego autorstwa w ręku. Postanowiłem skonfrontować to, co
pamiętam z czasu, gdy miałem naście lat z tym, co w
tekstach znajdę dziś.
Tak apropo, nie wiem czy słyszeliście zdanie, że
gdy ktoś dużo przepowiada, w końcu z czymś trafi. To jeden z zarzutów, co do
Lema, że nie był takim naukowym wizjonerem, jak go piszą... Tu pasują słowa Ursuli,
ale czy tak jest naprawdę? Czy mistrz Stanisław po prostu dużo pisał i wśród
wielu pomysłów jak Nostradamus z czymś trafia lub po fakcie to mu się
przypisuje?
"Niezwyciężony" i "Opowieści o
pilocie Pirxie". Te dwie książki wręcz pochłonąłem. Słów już na ich temat
wiele mądre głowy powiedziały. Tak od siebie powiem, że przez chwilę, na
początku "Niezwyciężonego”, kaleczyłem się. Tak, zacząłem zauważać te
taśmy, nazwy przyrządów, sposób wykonywania czynności i obsługi... To prawda,
można zauważyć już swoistą archiwalność niektórych aparatów czy pomysłów. Np.
"Taśmy ferromagnetyczne ruszyły, programy
wpełzały powoli do wnętrza coraz to nowych aparatur, przełączniki krzesały
iskry i prąd wpływał w przewody z buczeniem, którego nikt nie słyszał. "
Choć sposób, w jaki Lem pisze, wręcz wyczarowuje
rzeczywistość. Po prostu "widać" miejsce, w którym dzieje się akcja a
dbałość o szczegóły jest bardzo wysoka.
No dobra, w sumie nie o języku, który jak już
wspomniałem jest super, chciałem mówić, ale o pomysłach. Dla kogoś, kto nie
czytał: "Niezwyciężony" to bardzo dobra sensacja a wręcz kryminał, o
wartkiej akcji, pełnej futurystycznych opartych na mocnych naukowych
fundamentach zdarzeń, które spotykają załogę ziemskiego statku na obcej
planecie. Jest to misja ratunkowa, związana z utratą kontaktu z poprzednią
ekipą eksploracyjną.
"Opowieści o pilocie Pirxie" to zbiór
zapisów przeżyć i przygód Pirxa. Poczynając od bycia kadetem aż do doświadczeń
związanych z pełnieniem funkcji nawigatora i kapitana statku kosmicznego. Lem
zbudował całe uniwersum, któremu można się przyjrzeć śledząc przygody Pirxa.
Zależności, układ sił i władzy na świecie są na pewno bardziej realne niż w
świecie kolegi po piórze Bohdana Peteckiego. W tym świecie korporacje i
pieniądze oraz wszelkie zależności mają swoje miejsce.
Lem wkomponował w akcję wiele problemów, z którymi
przyjdzie zmierzyć się ludzkości i to pewnie już niedługo. W obu powieściach aż
roi się od futurologicznych pomysłów rozwoju maszynowego, ale i rzeczywistości.
Jakże wiele z opisywanych SF pomysłów jest już, a
inne będą niedługo. W sumie nie wiem, kto jest odpowiedzialny za mikro maszyny.
W 1956 Clark w "The Next Tenants" (to znalazłem, być może pisał ktoś
wcześniej?) Opisał maszyny oferujące w skali mikro, ale to, co wymyślił Lem
mocno to przebiło.
Nieliniowcy to słowo nie przyjęło się, częściej
słychać o androidach. Fakt, że to pieśń przyszłości, ale dylematy można
przewidzieć już dziś.
Reasumując i wracając do słów Ursuli
"Powieściopisarz ma łgać." Owszem tak, ale patrząc już z poziomu 30
lat wstecz na jego książki i to, co w nich zawarł. Lem jest dla mnie wzorem (
ok, może nie niedoścignionym, bo wielu pisarzy na panteon zasługuje) futurologa
i twórcy kanonowego science fiction!
Mocno polecam i zachęcam do przeczytania prozy
Lema, bo nie dość, że klasyk to jeszcze porywa wyobraźnią i piórem!.