
W skrócie, to dalsza
część przygód bohaterów, domknięcie wątków, ale jak to u Roberta,
niespodziewane zwroty akcji.
Fakt, że można było
się tego wszystkiego spodziewać, ale wiecie, jak to jest z którymś tam z kolei
tomem, zawsze jest strach, że autorowi już się nie będzie chciało i potraktuje
czytelnika jakąś spychoterapią 😉.
Od razu mówię, że
czego jak czego, ale spychoterapii nie uświadczymy. I być może zabrzmi to
trochę jak laurka, ale cóż poradzić - przyznaję się bez bicia, że bardzo lubię
tą serię.
To, że Robertowi udaje
się trzymać w napięciu, dla kogoś, kto twórczość tego autora zna, nie jest
niczym nowym. Jest to także zaleta tej książki a właściwie całego cyklu.
Natomiast nie musicie się obawiać odgrzewania kotletów charakterystycznych dla
n-tych tomów. W „Zwycięstwo albo śmierć” pojawiają się wątki, które pewnie będą
rozwinięte w następnych książkach w tym uniwersum, z czego, jako miłośnik
cyklu, jestem bardzo zadowolony. Świat wykreowany przez Roberta aż woła o
kolejne historie, o coś, co wytłumaczy pewne sytuacje, zachowania bohaterów czy
kształt i zasady tego świata. Sam wątek „aniołów” aż prosi o rozbudowanie czy
jakąś retrospekcje.
Wracając do knigi,
zastanawiałem się, czy po tak długiej przerwie (poprzedni tom czytałem rok
temu), wielu innych pochłoniętych książkach (przyznaję się wam, że czasami mi
się nakłada akcja jednej na drugą, lub przygody i z czasem bohaterowie
zaczynają mi się miksować) będę w stanie bez jakiś powtórek śledzić akcję.
Okazało się jednak, że nie miałem z tym najmniejszego problemu. Mimo tego
czasu, o którym wspomniałem, książkę czyta się bardzo dobrze.
Ci, którzy czytali
poprzednie tomy, mają już pewnie swoich ulubionych bohaterów. Henryan, Nike,
Rutta, Admirał Farland czy może pani kanclerz Modo. Wiedzą, że polityka, którą
obserwujemy w tym uniwersum jest brutalna, cyniczna i wręcz dosłownie
mordercza. Są przygotowani na akcję dziejącą się symultanicznie w wielu
miejscach, co jednocześnie dzięki kunsztowi autora nie powoduje utraty sensu
poczynań bohaterów.
Dobra teraz dla
podsycenia ognia: w tym tomie ludzkość zaczyna być bardziej przygotowana, poprzez
doświadczenia i krwawo zdobytą wiedzę, staje się przeciwnikiem, który zaczyna
się odgryzać. Bitwy kosmiczne o olbrzymiej skali, z wykorzystaniem nowych
statków, technik i oczywiście sugestii Henrayana (i nie tylko), powodują
olbrzymi dreszcz emocji. Polityka pokazana od kuluarów, tak bezwzględnie i
jednocześnie realnie. To, że nie ma przyjaciół tam, gdzie jest władza a
elementem przetargowym jest wszystko, nawet ponętne ciało pani kanclerz… Każde
zaś zdarzenie może być fintą w fincie. Jeśli chodzi o świat, a raczej całe
uniwersum, znów wiemy więcej. Także o innych mieszkańcach wszechświata i to o
takich, o których jeszcze nic nie słyszeliśmy. Ich technologia przerasta
wszystko, co dotychczas nasi bohaterowie uznawali za szczyt poznania. Autor nie
zapomniał nawet o Wojownikach Kości: Suhurowie powrócą z misją, która może
uratować świat, także ten ludzki. Nikomu nie jest łatwo, bohaterom tej knigi w szczególności. To co się dzieje i to co działo się kiedyś, wszystko jest z sobą powiązane. Choć o demonach z przeszłości rodziny Henryana pewnie jeszcze usłyszymy.
Prawda, że robi się
gorąco? To tylko zarys tego, co Robert przygotował dla nas w tym tomie.
Polecam, ta książka to kawał dobrej roboty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz