Po sezonie to książka, którą trudno jednoznacznie zakwalifikować. Można się doszukać w niej wielu różnych rodzajów literatury. Trochę kryminału, domieszkę horroru, nie zabrakło także elementów romansu, opisanego zresztą dosyć frywolnie. Oczywiście całość to SF, ale jak sam autor mówi, to coś bardziej jak „planetary romance”, choć jak dla mnie jednak bardziej kryminał.
Gdybym Chciał zbliżyć Wam
czytelnikom, ten specyficzny sposób pokazania świata to coś podobnego, można
spotkać w filmie „Moja droga Wendy” czy poszukać podobieństwa swoistego napięcia
z „Wzgórza mają oczy”. Opisy zaś miejsca
akcji podobnie jak w książkach Curwooda, tak, czuć ten trochę jak by dziki
zachód i prerię.
Teraz trochę
o treści. Podczas czytania odniosłem wrażenie, że ta książka mogłaby być
gotowym scenariuszem do filmu. Małe senne miasteczko położone u stóp gór. Taka
typowa, prawie westernowa kalka małej społeczności, gdzieś na odludziu, żyjącej
własnym spokojnym życiem z ustalonymi zasadami. Autor powoli wprowadza nas w
klimat. Okazuje się, że jednak nie jest spokojnie, że zbrodnia, seks, narkotyki
oraz tajemnica. Śledztwo, podczas którego wielokrotnie nasz pogląd na jego wynik,
zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni. Czyli wszystko to, co zazwyczaj wypływa,
gdy zamieszamy kijem w niby „czystej wodzie”. Każdy element naszego życia,
wzbogacony jednak o element fantastyczny.
Takie przemieszanie gatunków, według mnie jest odważnym posunięciem ze strony autora. Oczekiwania czytelnika, co do każdej z form mogą być różne, fan kryminału czy horroru dostanie także romans i SF i oczywiście na odwrót. Jednak uważam, że udało się to Bartkowi całkiem sprawnie.
Spokojnie, mogę polecić tą lekturę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz