piątek, 7 kwietnia 2017

"NA SKRAJU STREFY" Krzysztof Haladyn

Dzięki uprzejmości fabryki słów oraz Preppers Poland, miałem dostęp do pierwszego i drugiego tomu książki Krzysztofa Haladyna „Na skraju strefy”. Dzięki temu czytałem je, jako całość.
Zastanawiałem się jak z tą recenzję rozpocząć, ponieważ patrząc na wszystkie książki, które dotyczą zony, patrzę przez pryzmat książki braci Strugackich „Piknik na skraju drogi”, którą wszystkim polecam. Oczywiście od tego czasu, zona wyewoluowała, stała się autonomicznym tworem. Choć trzeba przyznać, ze podstawy są wspólne.
 Przy takim porównaniu książka Krzysztofa, może uchodzić za kanon serii. Strefa i wszystko, co się w niej dzieje, rodzaje mutantów, anomalii i pewien rys wspólny bohaterów jest taka znajoma, wręcz bliska. Co wcale nie oznacza, że nie jest zaskakująca.
Taka uwaga dla kogoś, kto nie miał kontaktu z książkami z tego uniwersum, akurat kniga Krzysztofa nadaje się, jako coś w rodzaju elementarza strefy, ponieważ poznajemy ją razem z głównym bohaterem.
  Sierżant Dmitrij Petrenka, doświadczony wojak, facet, któremu ulegają kobiety, praktycznie zaczyna swoją przygodę w strefie na naszych oczach. Podbramkowa sytuacja, która zmusza go do tego by porzucił swoje dotychczasowe życie, by stał się stalkerem, nie pozostawia złudzeń, co do prawości świata, w którym dzieje się akcja. Naszego świata…
Wojskowy, snajper, z sporym doświadczeniem, ale zupełnie nowy w strefie. Ma wielkie szczęście, że po drodze poznaje, w ciekawej sytuacji, stalkera z większym doświadczeniem i tylko dzięki temu udaje mu się przeżyć.

Muszę przyznać, że w tej książce jest praktycznie wszystko, czego oczekiwałem. Silny bohater, zona taką, jaką znam, a raczej taką, jaką sobie zawsze wyobrażałem. Przygody budzące dreszcz emocji, bardzo ciekawi poboczni bohaterowie, nie należy zapomnieć oczywiście o kobietach, pięknych, silnych i odważnych. Choć „
Zapamiętaj, dużo łatwiej do mutantów strzelać, niż babę zrozumieć.”, w ustach jednego z bohaterów brzmi bardzo realnie ;)
 Taka ciekawostka, pochłonąłem te dwa tomy praktycznie w ciągu dwóch dni. Naprawdę wciągają, można zapomnieć o normalnym świecie. Co ważne dla mnie, akcja nie jest przesadzona, rozumiem przez to pewien poziom praw fizyki i zachowań ludzkich, który jest dla mnie akceptowalny. W końcu patrzę przez pryzmat „Dużej Ziemi”.
Dla tych, którzy czytali tom pierwszy, tak bez spojlerów, drugi tom, jest kontynuacją przygód głównych bohaterów i to przygód przez duże „P”. Doceniam pomysłowość autora, choć nadal i to na plus bez przedobrzonych efektów, robi wrażenie. Strefa żyje, żyją w niej ludzie i potwory, choć czasem trudno dopatrzeć się różnicy. A „gra w kulki jak nie złapiesz, wygrywasz” cały czas jest w strefie modna…
Czym jest Strefa, dlaczego tak wszystkich zniewala? Czy to czytelników czy bohaterów powieści?
Zacytuję tu Krzysztofa, czy może Sołdata? ;) Bo bardzo takie tłumaczenie mi się spodobało.
„Mogłem założyć się o swój karabin, że każdy z nich czuje zew tej wypalonej krainy. Głos, który każe iść zawsze dalej, szukać – choć do końca nie wiadomo czego. Sprawdzić, co jest za tym zagajnikiem, w tych dziwnych podziemiach, w opuszczonej chacie. Zupełnie jakby Zona droczyła się z nimi, obiecując poznanie jakiejś ostatecznej prawdy ukrytej w zapomnianych ruinach. Niczym wirująca grawitacja w „leniwej karuzeli”, która wciąga coraz głębiej, nawoływała nas, mutanty eksplorujące zgliszcza, byśmy nadal próbowali wydrzeć jej sekrety, choćby przyszło zapłacić najwyższą cenę.”

Reasumując książka warta czasu poświęconego jej, daje dużo przyjemności podczas czytania.
Po przeczytaniu drugiego tomu, zrozumiecie słowa bohatera, Sołdata „życzenia są po to żeby je spełniać” a sugerują one trzeci tom, na który już czekam.
Jeśli ktoś wolałby wersję mówioną ;) (YouTube) zapraszam na kanał Preppers Poland- klik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz