Update - wersja video https://youtu.be/u7Io3oph_cE
W cyklu mamy połączenie świata przyszłości,
typowej space opery, z elementami postapo, ponieważ akcja dzieje się po
wojnach, które spustoszyły Galaktykę. Wypalenie, bo tak autor nazwał skutek
działania potężnej broni użytej w walkach, obejmuje rozległe części Galaktyki.
Oczywiście, przed wzięciem do
ręki tomu trzeciego, polecam wszystkim przeczytanie poprzednich części,
ponieważ bez znajomości przygód bohaterów, wątków akcji, intryg i zawiłości
polityki, w tym świecie łatwo będzie się zgubić i trudno będzie zrozumieć
zawiłości uniwersum.
Taka uwaga, o ile wiem,
niedługo będzie dostępny darmowy e-book zawierający przypomnienie rzeczy, które
działy się w poprzednich tomach. Jeżeli ktoś czytał je już dosyć dawno, warto
się z nim zapoznać, ponieważ świat wykreowany przez Marcina jest olbrzymi,
ilość wiedzy przemyconej w książce, mnogość bohaterów, stron konfliktu i
zawiłości między nimi mogą sprawić problem, nawet jeśli weźmiemy pod uwagę, że
Marcin pisze z lekkością, pewną swadą i ma bardzo dobry warsztat.
Marcin, tak jak i w
poprzednich tomach, skacze z narracją od bohatera do bohatera, od punktu do
punktu. Choć mam wrażenie, że w „Naporze” jest mniej takich przeskoków i
retrospekcji niż w częściach poprzednich.
W tym tomie wiele wątków
znanych mi z poprzednich części zostaje wyjaśnionych, choć dochodzą nowe.
Fabuła rusza z kopyta i praktycznie cały czas akcja jest bardzo wartka.
Teraz, śledząc losy bohaterów
już na stronach trzeciego tomu, zaczynam myśleć, jaką pracę myślową wykonał
autor, snując nici wątków fabularnych przez tyle stron, by doprowadzić je do
miejsca ich przecięcia. Każda z postaci, które znamy, jest tak różna od innych,
ale i wiarygodna w swoim postępowaniu przez wszystkie tomy, ma swoje 5 minut i
rolę do zagrania, ważną dla całości opowieści.
Widać dbałość, z jaką autor
cyzelował poszczególne sceny. Ilość danych, przeprowadzony
research, skutkuje nabraniem przez „Głębie” faktycznej, naukowej wręcz głębi.
W książce wyczuwam wiele
brzmień znanych mi z klasyki gatunku i to jest to, co powoduje, że czytając, w
pewnym sensie, czuję się jak w domu. Co wcale oczywiście nie oznacza, że są to
rzeczy wtórne. Przynajmniej dla mnie, uniwersum stworzone przez Marcina, jest
jednym z najbardziej prawdopodobnych przyszłości, jaką sobie wyobrażam.
Staram się, jak zwykle,
zawrzeć w moich notkach jak najwięcej uczuć, które budzi dana kniga. W tym
wypadku nie pozostaje mi nic innego jak zagryzanie paznokci w trakcie
oczekiwania na czwartą, i ostatnią, cześć: „Głębia.
Bezkres”.
Reasumując, uznaję „Głębię”
za jedną z najlepszych space oper na naszym rynku, wartą przeczytania!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz